poniedziałek, 16 lutego 2015

Kult silnych, zdrowych i mądrych.

Od początku istnienia ludzkość dąży do doskonałości gatunku. Wyrazem tego jest m. in. kult silnych, zdrowych i mądrych oraz eliminacja słabych, którą możemy zaobserwować na przestrzeni dziejów. 

W prehistorii – czasie mamutów, tygrysów szablozębnych i zlodowaceń liczyła się siła. Tylko silni lub sprytni mieli szansę przetrwać. Oni też najczęściej przekazywali swoje geny – kobiety wybierały bowiem najsilniejszych, najzaradniejszych i najzdrowszych mężczyzn na ojców swoich dzieci. 

Starożytność była czasem ogromnego rozwoju kultury i wzmożonego zainteresowania możliwościami ludzkiego umysłu. Dążenia do doskonałości przybrały różnorodne formy. W Atenach preferowano harmoniczny rozwój człowieka, jego doskonalenie zarówno na płaszczyźnie intelektualnej jak i fizycznej. Wierzono, iż wychowanie odgrywa ogromną rolę w tej kwestii, jest swego rodzaju budulcem na drodze do doskonałości. Wyrazem tego była idea kalokagatii (z gr. piękny i dobry) czyli wychowanie w duchu sprawności umysłowej, zasad etyki i moralności oraz sprawności i wytrzymałości fizycznej. Co jednak z dziećmi z natury ułomnymi? W świecie zwierząt bardzo często zdarza się, że samica odrzuca najsłabsze młode, by móc wykarmić te silniejsze (zwiększa w ten sposób ich szansę na przeżycie). 

Podobne zasady wyznawali starożytni filozofowie. Według Arystotelesa „winno obowiązywać prawo, by nie wychowywać żadnego dziecka wykazującego kalectwo”. Seneka z kolei uważał za właściwy zwyczaj uśmiercania i topienia „ułomnych i niekształtnych nowo narodzonych płodów oraz dzieci”. Los taki spotykał jednak nie tylko dzieci ułomne, często były to zdrowe dzieci, których jedyną wadą była płeć żeńska. Podobne zwyczaje panowały w Sparcie. Dzieci uznane za zbyt słabe były porzucane. 

„Ojciec nie musiał chować dziecka narodzonego, lecz zanosił je na zebranie tej samej fyli, gdzie najstarsi oglądali maleństwo; o ile było silne i dobrze zbudowane, kazali je żywić. Chuderlawe i niekształtne odsyłali do tzw. Odłóg, miejscowości pełnej przepaści koło Tajgetu, bo tak sądzili, że dla niego samego i państwa lepiej, by nie żyło, jeżeli natura od początku nie dała mu zdrowia i siły” . 

W starożytnym Rzymie także pozbywano się chorych niemowląt. W prawie XII Tablic zapisane było: „dziecko, które urodzi się zniekształcone, ma zostać szybko zabite”. Ponadto, władza ojcowska była bardzo rozległa. Nowo narodzone dziecko, składano u jego stóp. Jeśli je podniósł – zostawało przyjęte do rodziny, jeśli nie – porzucano je (najczęściej w miejscach, z których mogli je zabrać inni mieszkańcy i wychować na niewolników). 

Nadejście chrześcijaństwa złagodziło te zwyczaje. Propagowanie miłosierdzia i miłości do bliźniego sprawiło, że zaprzestano masowego zabijania ułomnych niemowląt. Nie oszukujmy się jednak, że takie praktyki nie istniały. Ileż matek niegotowych do macierzyństwa, bądź przerażonych wizją „kolejnej gęby do wykarmienia” porzucało bądź zabijało swe dzieci? Ileż ojców obrzydzonych widokiem karłowatych lub szpetnych dzieci podrzucało je do zakonu lub zostawiało w lesie? Nie oszukujmy się. Ludzie chorzy psychicznie, karłowaci, ułomni fizycznie nie byli mile widziani w społeczeństwie. 

Wraz z biegiem lat i rozwojem nauki kontynuowano idee świadomego „poprawiania” ludzkości. Miały one polegać na zachęcaniu ludzi uznanych za wartościowych do prokreacji oraz zniechęcać do tego tych mniej wartościowych, tzn. chorych psychicznie, epileptyków, niewidomych, głuchych, przestępców, a nawet ubogich. Pod koniec XIX wieku powyższe idee zostały zebrane pod hasłem eugeniki (z gr. eugenes – dobrze urodzony). Sformułowanie to wprowadził Francis Galton, kuzyn Karola Darwina. 

Badanie eugeniczne w Stanie Indiana, USA. 
Na przełomie XIX i XX wieku eugenika (uważana za naukę) zyskała wielu propagatorów. Na podstawie badań statystycznych oraz ówczesnej wiedzy o genetyce wysnuto wnioski, iż wysoki iloraz inteligencji oraz inne pozytywne cechy są w wysokim stopniu dziedziczne, zatem wystarczy odpowiednio dobrać rodziców, by dziecko posiadało pożądane cechy. W ten sposób chciano stworzyć lepszą rasę ludzką. Jednocześnie zaczęto propagować stopniową eliminację ludzi uznanych za ułomnych społecznie. Angielski lekarz Robert Rentoul w wydanej na początku XX wieku pracy „Race Culture or Race Suicide?” wymieniał przyczyny pogorszenia ludzkości, m. in. rozmnażanie się chorych psychicznie, kryminalistów, alkoholików, narkomanów, kleptomanów, prostytutek i życiowych nieudaczników. By temu zapobiegać, zaproponował ich sterylizację. Wielu ludzi, w tym polityków, zgadzało się z tym poglądem. Szczególnie podatny grunt dla tej idei nastał w czasie kryzysu, w latach 20-tych i 30-tych, kiedy opieka społeczna stała się zbyt dużym obciążeniem dla państwa. W USA rozpoczęto programy przymusowej kastracji i sterylizacji a także wprowadzono zakaz małżeństw mieszanych czyli między „gorszymi” a „lepszymi”. W latach 1907-63 w Stanach Zjednoczonych, na mocy ustawodawstwa eugenicznego, przymusowo wysterylizowano ponad 64 tys. osób. 
"Jaka będzie jego przyszłość?" Ulotka propagandowa.

Również w innych krajach, m. in. w Szwecji, Kanadzie, Norwegii, Australii, Japonii eugenika znalazła zwolenników. W 1922 roku powstało Polskie Towarzystwo Eugeniczne, które w latach 30-tych próbowało przeforsować ustawę o przymusowej sterylizacji m. in. alkoholików i epileptyków. Do znanych propagatorów eugeniki należeli Tadeusz Boy-Żeleński i Maria Pawlikowska-Jasnorzewska. Antropolog Karol Stojanowski, autor książek „Rasowe podstawy eugeniki” i „Polsko-niemieckie zagadnienia rasy”, uważał, że „kwestia żydowska należy do centralnych zagadnień eugeniki polskiej”. Był zdania, iż obecność Żydów w Polsce jest niepożądana. 

Postulaty eugeniczne najpodatniejszy grunt znalazły w nazistowskich Niemczech. W 1933 roku wprowadzono przepisy przeciwdziałające dziedziczeniu obciążeń genetycznych, na mocy których wysterylizowano ok. 400 tysięcy obywateli III Rzeszy. Działania eugeniczne nie kończyły się jednak tylko na sterylizacji. Niemcy poszli o krok dalej – postanowili zabijać osoby uznane za „bezwartościowe”. Słynna Akcja T4 była programem realizowanym w latach 1939-44, polegającym na fizycznej eliminacji „życia niewartego życia”. Szacuje się, że w okresie 1940-41 zamordowano ponad 70 000 chorych i niepełnosprawnych, w tym także pensjonariuszy szpitali psychiatrycznych na terenach okupowanych. W ramach tej akcji opracowano sposób masowego mordowania ludności (za pomocą gazu), stosowany później w obozach koncentracyjnych. 


Powyższy przykład ukazuje jak łatwo wypaczyć idee eugeniki. Chęć doskonalenia ludzkości nie jest przecież niczym złym. To piękna idea. Czy jednak dojrzeliśmy do niej? W dzisiejszych czasach wiele osób opowiada się za wprowadzeniem kary śmierci, kastracją pedofilów i morderców. Są też tacy, którzy uważają, że osoby chore psychicznie nie powinny mieć dzieci. Jest w tym wiele racji, jednak… Właśnie. Doświadczenia przełomu XIX i XX wieku pokazują jak łatwo zatrzeć granicę między dobrym i złym. 
 - Niech pedofile się nie rozmnażają! Mordercy też! Chorzy psychicznie tez nie powinni. Prostytutki i alkoholicy też nie, bo dzieci będą identyczne. W sumie inwalidzi też. I ci genetycznie obciążeni. 
Z owego rozumowania łatwo przejść do izolacji takich osób i przymusowych sterylizacji. 

Wracając do historii - co dalej działo się z eugeniką? Może się wydawać, że wraz z zakończeniem II wojny światowej i powszechnym potępieniem ludobójstw dokonanych przez nazistów, postulaty eugeniczne – tak przez nich wypaczone – zostały zapomniane i zaprzestano ich praktykowania. Nic bardziej mylnego! Przykładem jest choćby Szwecja czy Japonia. 

„Sterylizacja była praktykowana w Szwecji do 1975 r. Pod płaszczykiem naukowym wykastrowano z powodów rasowo-biologicznych ponad 63 tys. osób, głównie dzieci. W wątpliwych przypadkach zadowalano się połowiczną kastracją, przez usunięcie tylko jednego jądra, aby „zmniejszyć przyszły popęd seksualny”. Ponieważ idee te nie były importowane z Trzeciej Rzeszy, lecz były produktem krajowym, można je było w Szwecji rozwijać i upowszechniać jeszcze trzydzieści lat po upadku nazizmu” (Sture Johannesson, Czarna historia, “Expressen”, 8 czerwca 1994). 

W Japonii ustawy o sterylizacjach obowiązywały od 1940 do 1996 roku. Wysterylizowano tam (według oficjalnych statystyk) ponad 840 tysięcy osób. 

„Trzy okoliczności różnią wszakże sterylizacje japońskie od szwedzkich. Dopiero w 1950 roku zakazano zashiki-ro, „domowych więzień”, przypominających klatki pokoi, w których wiele japońskich rodzin ukrywało swoje kalekie dzieci. Do dziś wielu Japończyków uważa, że kalectwo krewnych ściąga wstyd na całą rodzinę. [ ... ] Zdaniem Ichinokawy i innych badaczy, wielu, może nawet większość sterylizowanych „z własnej woli”, zostało do operacji nakłonionych przez własnych rodziców z obawy przed nowymi kalekami w rodzinie albo z bardziej prozaicznych powodów: sterylizacja była warunkiem przyjęcia eugenicznie podejrzanego pacjenta do zakładu lub (jak w Szwecji) wypuszczenia stamtąd. Czasem lekarze posuwali się jeszcze dalej. Dziś jeszcze zdarza się, o czym opowiedział w kwietniu 1998 roku Waichiro Omata, że „pacjentkom psychiatrycznym wbrew ich woli usuwa się macicę.” („Higieniści . Z dziejów eugeniki” – Maciej Zaremba Bielawski)

Nasuwa się pytanie, co dalej z eugeniką. Trudno łudzić się, że idea poprawiania ludzkości pozostanie jedynie na kartach historii. Brytyjscy naukowcy są zdania, iż nadchodzi jej druga fala. Przepowiadają powstawanie poradni specjalistycznych wspierających planowanie rodziny. Dzięki rozwojowi in vitro oraz coraz większej wiedzy o doborze genów lekarze będą mogli zapewnić poczęcie zdrowego dziecka. Możliwy ma stać się także dobór płci, czy nawet koloru oczu. Brytyjscy bioetycy Stephen Wilkinson i Eve Gerrard w pracy zatytułowanej "Eugenika i etyka reprodukcji selektywnej" przekonują, że ten temat powinien przestać być tabu. Są zdania, iż eugenika jest szansą, a nie zagrożeniem dla naszej cywilizacji. Przekonują, iż to nic innego niż "poprawa puli genetycznej człowieka". 

Czy ludzkość jednak dojrzała do eugeniki? Czas pokaże.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz