Niewolnictwo jako stan podległości jednego człowieka innemu
istnieje od wieków. Obecnie przyjmuje ono m.in. formę handlu ludźmi (głównie kobietami w celu prostytucji). Możemy wyróżnić jednak inne formy niewoli. Niewola strachu. Niewola uzależnień. Niewola mody.
Ta ostatnia, choć w porównaniu z wcześniejszymi wydaje się
zupełnie błaha i niegroźna, od stuleci ogranicza kobiety. Pomimo, iż obecnie
możemy mówić o pełnej swobodzie wyboru, wolności słowa, myśli itp. kobiety nadal tkwią w niewoli mody.
Zniekształcenia powodowane przez gorsety |
XVII i XVIII wiek to czas rygoru gorsetów. Każda szanująca
się kobieta ściskała swą talię coraz ciaśniej, byłe tylko wpasować się w kanon
urody. Gorsety zmieniały ułożenie żeber, co skutkowało przesunięciem i
zniekształceniem narządów wewnętrznych. Wszystko w imię piękna!
Wiek XVIII to również czas panowania gigantycznych peruk. Modne kobiety poprzez uczesanie wyrażały swoje uczucia, nastroje, upodobania kulturalne bądź komentarze do bieżących wydarzeń (np. by upamiętnić narodziny delfina Francji nosiły bogato zdobioną kołyskę z dzieciątkiem w środku). Na niewieścich głowach znajdowały się często całe kompozycje złożone z tiulu, kokardek, figurek ludzi i zwierząt, sztucznych owoców i kwiatów. Nosiły je głównie arystokratki – kobiety nieprzywykłe do pracy, których główki nieobciążone były problemami dnia codziennego. Na własne życzenie nakładały na siebie wielokilogramowe konstrukcje, które przeciążały ich mięśnie.
Kolejne stulecie przyniosło okres panowania krynoliny. Gigantyczne
peruki zostały zastąpione przez przeogromne spódnice. Ciężko było się w nich
poruszać, a przecież modna kobieta powinna nie tylko ładnie wyglądać ale także
z gracją siadać, chodzić i tańczyć.
Zakładanie sukni |
Trudno uwierzyć, że przedstawicielki płci pięknej z własnej
woli nosiły suknie-namioty, peruki-rzeźby i gorsety-narzędzia tortur. Czy
jednak w dzisiejszych czasach – czasach wszechobecnej wolności, równouprawnienia,
dopuszczenia kobiet do władzy i wykształcenia, nie mamy do czynienia z
podobnymi trendami? Co prawda nie nosimy absurdalnych peruk, ale kapelusze już tak.
Szczególnie damy w czasie wyścigów konnych Royal Ascot popisują się zdecydowanie
nietypowymi nakryciami głowy. Co nimi kieruje? Wydają horrendalne sumy, prześcigając
się, która ma ciekawszy, która większy, która bardziej szokujący kapelusz. Wszystko
w imię mody.
Ktoś mógłby rzec –
cóż nas to obchodzi, stać je, to niech sobie kupują. To prawda, zauważmy jednak, że stać je na wiele
strojów, dodatków. Mogą ubrać się jak chcą, a jednak wkładają te nietypowe
kapelusze. Czy nie działa tu czynnik psychologiczny?
- Inne kobiety będą tak ubrane, więc ja nie mogę być gorsza.
- Ooo! Jaki dziwny
strój. Ale tyle kobiet go nosi, też sobie kupię.
- Dziwne te buty. Ale
sprzedają je w każdym sklepie, na pewno są bardzo modne. Kupię!
Moda nie dotyczy jednak tylko kapeluszy. Ostatnio zaobserwować
można coraz bardziej „udziwnione” obuwie. Nie tylko niebotycznie wysokie
szpilki na platformach, ale również buty bez obcasów, buty a’la baletnica – do chodzenia
tylko na czubkach palców, czy buty- dzieła sztuki – tylko do wyglądania.
Kobiety podążające za modą nie zważają na własne zdrowie.
Niegdyś nosiły zbyt ciasne gorsety, aktualnie chadzają w zbyt wysokich butach,
których noszenie grozi przeciążeniem śródstopia i bólami nóg, skróceniem
ścięgna Achillesa i mięśni łydek (mam koleżankę, która tak przywykła do
obcasów, że uskarża się na bóle mięśni, gdy chodzi w płaskim obuwiu), halluksy
i problemy z kręgosłupem. Ponadto, bardzo łatwo o potknięcia, utratę równowagi,
zwichnięcia, skręcenia i złamania – szczególnie zimą. Oj, dużo tego. A przecież to nie jedyny trend! Swego czasu panowała moda na noszenie odkrytego pępka. O ile
latem (i u osoby szczupłej) było to jak najbardziej akceptowalne i estetyczne,
o tyle zimą już niekoniecznie. Przykrótkie kurteczki, często rozpięte, krótkie
bluzeczki i dżinsy biodrówki, podczas siedzenia, bądź pochylania tworzyły
malowniczą „goliznę” (jak to mawiają starsze panie). Nie tyle nieestetyczną,
co po prostu niebezpieczną dla zdrowia – jakże łatwo o przeziębienie czy wychłodzenie
nerek. Wszystko w imię mody.
Moda dotyczy również zwierząt, zarówno tych przeznaczonych na
ubrania jak i domowych pupili. Zwierzęta są wyłapywane, bądź specjalnie
hodowane na futra, płaszcze, torebki, portfele. Niegdyś futro było symbolem luksusu, nieodłącznym elementem prawdziwej damy. Zauważmy jednak, że zwierząt żyjących w
naturalnym środowisku było więcej a ludzie byli mniej świadomi ekologicznie.
Obecnie, w czasach nieustannie wzrastającej liczny ginących gatunków oraz coraz
wyższej świadomości środowiskowej, nie do pomyślenia jest, iż w imię mody nosi
się futro, na którego uszycie potrzeba 20 lisów, 60 norek czy 200 szynszyli. Rocznie w Polsce zabija się około 1 milion
zwierząt. Należy podkreślić, że futro nie jest produktem ubocznym produkcji
mięsa. To osobna produkcja. W imię mody, dręczymy również naszych
pupili, farbując i strzygąc ich futerka, ubierając w falbanki i tiule. Ktoś mógłby się oburzyć, że słowo dręczyć jest
zbyt mocne - przecież to tylko upiększanie kochanych zwierzątek. Gdzie jest
jednak granica? Kolorowa obróżka z diamencikami, kokarda na łebku, czy
ostrzyżone łapy, ufarbowana sierść i efektowny kubraczek?
Wszystko w imię mody.
Nie bądźmy jej niewolnicami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz